„Królowa farmacji, Człowiek Instytucja, Idolka”
– wywiad rozszerzony

Irena Rej, wybitna postać polskiego sektora farmaceutycznego, od ponad 30 lat  pełni funkcję Prezesa Izby Gospodarczej Farmacja Polska (IGFP). Wkład Ireny w rozwój przemysłu farmaceutycznego w Polsce, jak również jej niewzruszona determinacja i zaangażowanie w promowanie zdrowia publicznego, są dla mnie godne podziwu. Określenia zawarte w tytule tego wywiadu „Królowa farmacji, Człowiek Instytucja, Idolka”, usłyszałem wielokrotnie, w rozmowach z osobami z otoczenia Izby, a ich potwierdzeniem są wypowiedzi zaproszonych gości, które znajdują się w trzeciej części niniejszego tekstu, w rozdziale „Izba Gospodarcza Farmacja Polska oczami ekspertów z branży”.

Spotykamy się z Panią Prezes już po raz drugi. Poprzednio z okazji 25-lecia Izby rozmawialiśmy o początkach działań i problemach farmacji. Dziś gdy minęło już 30 lat, chcemy bardziej poznać Irenę i zobaczyć, co w Izbie zmieniło się przez ostatnie lata.

Rozmawia Andrzej Kochanek (AK) Dyrektor Generalny 4VALUE Business Consulting.
AK:
Pani Prezes, w tym i poprzednim roku, wśród licznych gratulacji i nagród znalazła się  Pani w gronie wyróżnionych laureatek najbardziej wpływowych ludzi ochrony zdrowia. Podam tylko: „Master of Polish Drug Policy 2022” przyznany przez Termidia i Menedżera Zdrowia, „Wizjonerzy zdrowia 2023” tygodnika Wprost oraz  „Kobieta rynku zdrowia 2023” portalu rynekzdrowia.pl,

– co to dla Pani oznacza?

Irena Rej (IR): Postrzegam te nagrody jako element zwrócenia uwagi szerszej społeczności na to, że takie działania są ważne dla rozwoju zdrowia.  Oczywiście cieszę się także, że ktoś dostrzegł i ocenił pozytywnie moją działalność, to co przez 30 lata starałam się robić i nadal robię w obszarze zdrowia. Zbieram i przenoszę informacje oraz doświadczenia poprzednich lat na poszukiwanie kierunku, w którym można iść dzisiaj i w przyszłości. Pojawiają się w zdrowiu nowe fascynujące dziedziny jak: nowe technologie medyczne,  metody operacji, nowe leki, typy leków, czy sposoby leczenia, które czasami wykraczają poza dzisiejsze definicje. Wciąż jest wiele ważnych rzeczy do zrobienia przed nami.

AK: Monitoruje Pani cały czas to, co dzieje się w farmacji?
IR: Poznawanie nowych rzeczy jest dla mnie największą inspiracją. Codziennie rano zaczynam dzień od czytania naszej prasy fachowej i informacji na portalach.

AK: Słowem jest Pani pozytywnie „zakręcona” na tym punkcie?
IR: Śmiech, … oj tak, jestem naprawdę zakręcona. Pewnie bierze się to z tego, że zawsze chciałam pójść na Akademię Medyczną, jednak w ostatniej chwili  zmieniłam zdanie i złożyłam dokumenty na psychologię.

Część pierwsza: „Siła Pasji, determinacji i wiary w ludzi”

AK: Skąd Pani bierze taką energię do działania? Słyszałem, że ma Pani osobisty napęd atomowy!
IR: Śmiech … .  Jestem chyba taki typ psychiczny albo psychologiczny. Większość wartości wyniosłam z domu. U nas zawsze ludziom się pomagało, potem było harcerstwo, które także dużo mnie nauczyło, dalej studia na psychologii.  Zaczyna się od najprostszych rzeczy, codziennej pomocy, wyrażenia szacunku dla innych, po akcje pomocy i wsparcia. Ponadto „ja po prostu lubię ludzi” i mam to szczęście, że całe życie robię to, co daje mi satysfakcję. Kocham to co robię, łączę pracę z pracą społeczną w otoczeniu wspaniałych ludzi. Oczywiście problemy są różne, jednak ważniejszym jest to, że możemy je rozwiązać. Widzę też, że to jest przepis na dobre życie. Mam przyjaciółkę, która ma 86 lat jest lekarzem endokrynologiem, fachowcem, ma „łeb jak sklep” albo „trzy sklepy”. Jest cały  czas aktywna, przyjmuje pacjentów w trzech miejscach. Dba o siebie, jest zawsze dobrze ubrana, umalowana, jest już pra pra babcią i ciągle jest aktywna!

AK: Jak to się zaczęło? Powiedziała Pani, że wyniosła Pani z domu „gen pomagania”, następnie studiowała psychologię. Ciekawi mnie co się działo z Ireną Rej po studiach, zanim została Prezesem Izby Gospodarczej Farmacja Polska?

IR: Zawsze mnie interesowała motoryzacja. Po pierwszym roku studiów dostałam w prezencie od Ojca wówczas najpiękniejszą zabawkę świata, skuterek „Lambrette”. Zrobiłam prawo jazdy na samochód i na motor. W konsekwencji pisałem pracę magisterską nt. „Niektóre psychologiczne  przyczyny wypadków drogowych”. Interesowało mnie czemu ludzie nie chcą przestrzegać ograniczeń i jak się zachowują po wypadkach. W związku z tym, do pierwszej pracy trafiłam do pracowni badania kierowców, przy Miejskich Zakładach Komunikacyjnych (MZK), jednak to nie było to czego szukałam. Wówczas prezes Polskiego Związku Motorowego (PZM) zaproponował mi, abym przyszła do niego i zajęła się organizowaniem kampanii społecznych na rzecz bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Robiliśmy bardzo wiele różnych inicjatyw, inaczej bym nie usiedziała w tym miejscu wiele lat. Z ciekawszych działań w tamtym czasie, przytoczę zorganizowanie wystawy plakatów „Bezpieczeństwo na drogach świata”. Kocham sztukę, a w owym czasie nasi plakaciści byli naprawdę genialni, to była czołówka europejska. Gdy rozmawiałam o tym w muzeum plakatu w Wilanowie, usłyszałam, że to świetny pomysł. Napisaliśmy do attache kulturalnych we wszystkich ambasadach w Polsce i udało nam się ściągnąć plakaty ze 110 państw. Plakatów było tyle, że nie mieliśmy ich gdzie składować, a co dopiero znaleźć jakieś cienkie płyty, na których można by je nakleić do prezentacji. Wtedy to nie było łatwe, ale się udało. Otwieraliśmy z dużą pompą, bo ambasadorowie, którzy nam dosłali plakaty, chcieli wziąć udział w wydarzeniu. To była samonapędzająca się impreza. PZM wydała jeszcze książkę – album z tej wystawy.

AK: Wyobrażam sobie, że międzynarodowa wystawa plakatów w tamtym czasie, to było niezwykłe wydarzenie,  a  codzienne działania na czym polegały?

IR: Na edukacji. Zaczęliśmy na przykład organizować dla dzieci miasteczka ruchu drogowego i wprowadziliśmy folię odblaskową jako element bezpieczeństwa. Notabene pierwsza polska norma na tornister, która do dzisiaj nie jest zmieniona, powstała na nasz wniosek.  Mówi, że każdy tornister powinien posiadać folię odblaskową na swoim froncie.

AK: Czyli już w młodości zaczęła Pani kształtować prawo?
IR: Śmiech…, tak to był początek.

AK: Co było potem?
IR: Nastąpił stan wojenny. Byłam już wtedy przewodniczącą związków zawodowych w PZM, a ponieważ przeszliśmy do ówczesnej „Solidarności”, przyszło dwóch smutnych Panów do prezesa i kazali mnie zwolnić. Potem nie bardzo wiedziałam co mogłabym robić, a Pani w Urzędzie pracy powiedziała mi, że jedyną rzeczą, którą mogłabym się zająć to być krawcową. Odpowiedziałam, że zupełnie nie umiem szyć – mam problem z przyszyciem guzika. Wtedy ona dodała, to niech Pani znajdzie kogoś kto będzie szył dla Pani.  I tak zostałam „business woman”. Na początku na podłodze z mężem wycinaliśmy wykroje, wozili do Pań, które szyły sukienki i elementy ubrań. Było bardzo pioniersko. Potem, ponieważ wszystkiego brakowało, a obracaliśmy się w grupie różnych osób, które także zajmowały się szyciem, postanowiłam założyć spółdzielnię, która miała nam ułatwić zakupy wszystkiego co potrzebne do pracy.
IR: Jak Pan myśli Panie Andrzeju jak nazywała się ta spółdzielnia?
AK: Nie mam pojęcia?
IR: Uśmiech … „Elita”, więc zostałam prezesem spółdzielni „Elita”!

AK: Ok, rozumiem:  Prezes związków zawodowych, Prezes spółdzielni „Elita”, w końcu Prezes Izby Gospodarczej Farmacja Polska! Wszędzie gdzie Pani trafia w końcu zostaje „Prezesem”!
IR: Śmiech … . Dziś myślę, że wynikało to z mojej naturalnej dużej aktywności i dążenia do tego, aby robić coś interesującego w otoczenie ciekawych ludzi. Wymagam dużo od siebie i chyba instynktownie szukam wokół siebie osób, którym „chce się robić więcej”.

AK: Kiedy więc pojawiła się farmacja?
IR: Niedługo po tym dostałam ofertę otwarcia w Polsce oddziału jednej ze szwajcarskich firm farmaceutycznych. I tak zaczęła się przygoda w farmacji.

AK: Na ile dzisiejsza Irena zmieniła się i inaczej patrzy na życie w porównaniu z Tą sprzed 30 lat?
IR: Właściwie myślę, że się nie zmieniłam, jednak staram się być ostrożniejsza w ocenie ludzi. Potrafię  mówić wprost, można mnie nie lubić, jednak dbam o to aby materiały, które przedstawiam były opracowane na najwyższym poziomie.

AK: Tak, słyszałem nawet taką opinię o Pani „Można Jej nie lubić, jednak nie można Jej nie szanować za to co robi”
IR: No właśnie, bo mało ludzi ma dziś odwagę mówić co myśli, jednak w taki sposób aby nie obrażać drugiej strony. Naprawdę gdyby ludzie na co dzień, a tym bardziej w przestrzeni publicznej, chcieli mieć odrobinę empatii i poszanowania dla drugiej strony, takiego nastawienia, które zawiera się w słowach  „dziś zrobiłem coś fajnego dla siebie i innych”, żyło by nam się lepiej.

AK: Czy ma Pani coś takiego czym kieruje się w życiu?
IR: Tak, mówienie prawdy o rzeczach ważnych, nawet jak ta prawda jest trudna, a standardy etyczne powinny być na najwyższym poziomie.

AK: Trzy rzeczy, które Pani uwielbia…
IR: Gotować, czasami nawet do Izby coś przyniosę. Uwielbiam podróże, bo daje to możliwość poznawania kultury, sztuki i smaków z różnych stron i… uwielbiam być w gronie moich przyjaciół, a mam ich bardzo dużo. Lubię ludzi w ogóle.

AK: To „Lubię ludzi” przewija się rzeczywiście wielokrotnie w Pani wypowiedziach na różne tematy. Czy jest coś, czego Pani nie lubi, nie akceptuje?
IR: Nie znoszę kłamstwa i krętactwa! Jak masz coś powiedzieć, powiedz to wprost bez wycieczek osobistych. Jak masz coś powiedzieć, powiedz to wprost bez wycieczek osobistych.  Czasami to u nas wygląda jak w tym kawale o produkcji samochodów w Związku Radzieckim. Przyjeżdża ekipa z USA do fabryki samochodów w Związku Radzieckim. Oprowadzani są po fabryce i na końcu stają przy taśmie, z której co chwilę zjeżdża nowy gotowy samochód. Amerykanie są pełni podziwu i niedowierzania, w końcu podchodzą, otwierają kalpę, a tam nie ma silników. Zdziwieni patrzą na Rosjan, a na to Ci odpowiadają, …”a u Was biją murzynów”.

AK: Recepta na sukces według Ireny Rej?
IR: Odrobina pasji, determinacji i wiary w ludzi. Od czasu, gdy organizowaliśmy pierwsze  „Miasteczka drogowe dla dzieci”, wolę uczyć i rozwijać niż straszyć.

AK: Jest Pani niewątpliwie kobietą sukcesu. Co może Pani powiedzieć kobietom, które dzisiaj rozpoczynają swoją karierę i poszukują właściwej ścieżki dla siebie?
IR: Myślę, że jak ktoś chce robić karierę, powinien raczej pomyśleć o tym co mu sprawia satysfakcję, co chce osiągnąć w życiu, budować na tym co prawdziwe i autentyczne, pamiętając o ludziach, bo dzięki nim sukces jest pełniejszy.

Moja rada dla młodych kobiet: bądźcie sobą,  uczycie się i rozwijajcie dla siebie, podczas kariery bądźcie przyjazne dla innych ludzi.

Część druga: Izba Gospodarcza Farmacja Polska …30 lat minęło

AK: Od naszej ostatniej rozmowy minęło pięć lat, a tu jesteśmy w nowej siedzibie Izby. Izba rozszerzyła serwisy dla swoich członków i wystartowała ze swoją obecnością w mediach społecznościowych, czego wcześniej nie było. Wygląda na to, że zespół dopiero się rozkręca?!
IR: Rzeczywiście, miejsce znaleźliśmy zupełnie przez przypadek. Zmiana okazała się bardzo korzystna. Lokalizacja jest dużo łatwiejsza w komunikacji i zyskaliśmy dodatkową przestrzeń na spotkania. Wszyscy się szanujemy i lubimy w tej branży, a rozmowy są podstawą naszego działania.

Serwisy w postaci komunikatów branżowych, statusów rozmów na określny temat czy wręcz przesyłana korespondencja jaką Izba prowadzi z ministerstwem i innymi urzędami są podstawą naszego działania. Mam wiele informacji, że  są one dużą wartością dla naszych członków. Jeśli chodzi o media społecznościowe, to tak naprawdę początkowo mocno się tego obawialiśmy. Jak już się z tym oswoiliśmy, przekonaliśmy się, że warto problemy rozpowszechniać. Daje nam to możliwość wciągnięcia całej branży do dyskusji nt. bieżących spraw i sprawia, że to nas ludzie pytają w tym np. posłowie, o co chodzi w danym temacie.

AK: Z perspektywy wielu lat takimi okresami intensywnymi w działaniu izby były, na początku tworzenie prawa farmaceutycznego, potem okres przedakcesyjny do Unii, wprowadzanie DPD, następnie słynna ustawa refundacyjna. Chciałbym zapytać o ten ostatni odcinek pięciu lat, czy był to okres spokojny czy wręcz przeciwnie?

IR: Powiedziałabym, że był to czas bardzo pracowity, jednak pracowity nie dlatego, że mieliśmy jakieś nowe wielkie sprawy do wdrożenia ale dlatego, że to był okres wracania do starych tematów pod hasłem nowelizacji i zmian. Jak spojrzymy na ustawę refundacyjną, to chcemy ją właściwie poprawiać od 11 lat, a teraz zostały przygotowane przez ministerstwo duże zmiany, tylko zabrakło jednego elementu. Mianowicie, gdy chce się zmieniać tak duży zakres tematyczny, trzeba najpierw zrobić szersze badania co działało, co nie działało, co było troską branży i co mają do powiedzenia poszczególni interesariusze tego rynku. Warto rozmawiać z przedstawicielami branży, aby wprowadzane rozwiązania miały rzeczywiście pozytywny wpływ na cały sektor i  aby nie zawierały głupich wpadek, a czasami wręcz groźnych pomyłek. Dodam tutaj motto Izby, które powtarzam, odkąd pierwszy raz poszliśmy do ministra:
„Panie Ministrze niech Pan nam nie pomaga, niech nam Pan tylko nie przeszkadza”.
Więcej elastyczności, słuchania branży i ułatwień. Prawo powinno być dla każdego zrozumiałe, sprawiedliwe i nie polegać na penalizacji wszystkiego! No i aby jednych „głuptości” nie zastępować innymi!

AK: Izba wyrosła na jedną z bardziej aktywnych organizacji w środowisku. Na tle innych organizacji tego typy,  moim zdaniem, wyróżnia ją fakt, że Izba pomaga również swoim członkom w rozwiązywaniu ich konkretnych problemów?

IR: Tak, nie tylko pomagamy bezpośrednio ale także staramy się poszerzyć działania, pytając pozostałych naszych członków, czy ktoś z nich ma podobny problem. Oczywiście nie podajemy o kogo chodzi, tylko opis zdarzenia. Podam przykład. Otrzymaliśmy informację o tym, że przychodzi coraz więcej wezwań do firm o zapłatę za  badania jakościowe za 3 lata wstecz. Wysyłamy zapytanie do członków Izby, czy ktoś jeszcze dostał takie wezwanie? Okazuje się, że tak. Zbieramy więc wszystkie takie firmy, następnie opracowujemy problem prawnie i wysyłamy wszystkim opinię oraz opis następnych kroków jakie należy podjąć. Z drugiej strony, opisujemy nasze stanowisko do właściwego urzędu, aby podjęli z nami dyskusję jak to rozwiązać dla całego środowiska. Każda sprawa indywidualna jest bardzo ważna, bo ona często wskazuje na zaburzenie w działaniach systemowych! W ten sposób patrzymy też administracji i władzy na ręce.

Trzeba też powiedzieć, że od początku współpracujemy z najlepszymi ekspertami i kancelariami w branży. Mamy jedno nadrzędne założenie,  nigdy nie wychodzimy na zewnątrz z jakąkolwiek sprawą, zanim nie przeanalizujemy ją od dołu do góry, z góry do dołu. Nigdy także nie naciągaliśmy faktów, bo nie lubię „ściemniania”. W naszej pracy ogromnie ważna jest wiarygodności!

AK: Czy to jest podstawą dobrego funkcjonowania Izby przez tak długi okres?

IR: Zorganizowaliśmy się 30 lat temu, wtedy wszyscy sobie pomagali mimo, że byli konkurentami. Przez ten czas nauczyliśmy się wypracowywać dobre rozwiązania systemowe. Taką wartość do funkcjonowania Izby włożyli członkowie założyciele, którzy są do dzisiaj. Na te 123 firmy, ponad 80 to są te, które były członkami założycielami. Tam się ludzie zmienili ale historia została. Udało nam się wypracować dobry, branżowo koleżeński kontakt z naszymi członkami i chcemy go pielęgnować nadal w obecnych czasach.
Naszym hasłem przewodnim jest  dobro Pacjenta i dostępność leków. Zawsze mówię, że lek nie jest ani dla producenta, ani dla hurtownika, ani aptekarza, tym bardziej dla ministerstwa tylko dla Pacjenta.

AK: Jak z perspektywy lat współpracuje się z osobami z klasy politycznej i administracji państwowej?

IR: Wychodzę od tego, że zawsze wymagam od siebie najwyższego standardu zachowania, bo taki wyniosłam z domu. W ogóle jestem życiową optymistką więc staram się być zawsze uśmiechnięta i dobrze nastawiona. Jak coś jest nie tak, widzę, że ktoś jest spięty, to staram się rozładować sytuację żartem, uśmiechem. „Przychodzi baba do lekarza i jeszcze ministra, to dopiero musi się dziać …”. Utrzymuję dobre relacje z każdym kto chce rozmawiać, niezależnie od opcji politycznej i zajmowanego stanowiska. Nikogo nie zamierzam się bać, każdego zamierzam uszanować pamiętając, że wszyscy jesteśmy w służbie publicznej. Bazując na tym, staram się prowadzić rozmowy w dobrej atmosferze, trzymając się merytoryki i problemów, które się pojawiają. Dodatkowo, w ramach swojego czasu chodzę na komisję zdrowia mimo, że zabiera to dużo czasu, bo spotkania odbywają się popołudniami, czasami wieczorami. Często zabieram głos, w związku z tym nie jestem osobą nieznaną i Izba też jest znana. Dzięki temu, mam okazję rozmawiać z osobami z klasy politycznej wszystkich opcji. W komisji zdrowia zawsze pytam każdego wprost, czy jesteś tutaj aby rozwiązywać problemy zdrowia czy polityki?

AK: Angażuje się Pani także w akcje, które mają na celu poprawę życia pacjentów.

IR: Tak. Powołałam koalicję trzech organizacji pacjenckich: Onko Caffe, Amazonki i Fundacja Omerajf. Zaprosiłam ich do współpracy w ramach inicjatywy „Wspólnie dla zdrowia kobiet”, abyśmy określiły jakie są problemy i kłopoty kobiet, które mają raka piersi. Statystycznie to najbardziej niebezpieczny rak u kobiet. Interesuje nas, co im utrudnia życie, gdzie mają kłopoty z dostaniem się, gdzie są kolejki, jakich informacji brakuje, jak wyglądają karty DILO, dlaczego karta DILO działa tylko na jeden zidentyfikowany obszar, a jak ma przerzut to musi iść po drugą kartę. Jak chcę iść na mammografię, dlaczego w ogóle mam mieć skierowanie, zwłaszcza gdy mammograf jest objazdowy?  Gdzie są te wszystkie głupoty administracyjne, które nikomu do niczego nie służą, a utrudniają ludziom życie.
Spotkaliśmy się aby podjąć działania porządkujące i ułatwiające dla pacjentów. Cały ten bałagan wynika z tego, że „nie wie prawica co robi lewica”. Trzeba stworzyć system. Stawiamy na logikę, uproszczenia i myślenie o pacjencie.  Mamy prostą misję „Walka z głupotą w leczeniu”!

AK: Wspomniała Pani, ze chce rozpocząć dyskusję o pracy dziennikarzy medycznych w Polsce.

IR: Tak, bo uważam, że powinni więcej pisać o problemach pacjentów, a nie tylko  o jednostkach chorobowych i ich rozwinięciach. Więcej przykładów o drodze pacjenta do wyleczania. Ile gabinetów musiał odwiedzić, gdzie i ile  czekał w kolejce, co musiał po drodze zrobić aby dostać leczenie itd.? Zaczynamy od onkologii, a potem będziemy rozwijać działania.  Dlatego chcemy zrobić cykl warsztatów dla dziennikarzy piszących w obszarze medycznym, aby im przedstawiać problemy pacjentów, o których powinni pisać.

AK: Czego życzyć Izbie na najbliższy okres?
IR: … wytrwałości i dalej poczucia humoru, bo bez tego nie da rady!

Część trzecia: “Izba Gospodarcza Farmacja Polska okiem Ekspertów z branży”

Poprosiliśmy o wypowiedzi nt. IGFP kilku ekspertów z branży. Dostaliśmy prawdziwe perełki, więc przedstawiam je Państwu bez żadnych zmian:

Anna Kowalczuk  Ph.D. – Dyrektor Narodowego Instytutu Leków w latach 2017-2022, obecnie Public and Governmental Affairs manager w Astra Zeneca

Zanim Poznałam Panią Prezes Izby Gospodarczej Farmacja Polska usłyszałam kilka razy, że to „Królowa Polskiej Farmacji”. Jakiś czas później poznałam Irenę osobiście. Opowiem o pewnej historii, która idealnie obrazuje jak działa Irena Rej. Sytuacja miała miejsce w czasie, kiedy rozpatrywane były trudne, lecz istotne dla branży tematy. Do ówcześnie nadzorującego sprawę ministra trudno było się  dostać, poza tym minister nie należał do najłatwiejszych rozmówców. Był bardzo konkretny, a jeśli podjął jakąś decyzję czy miał ugruntowany na temat sprawy pogląd, nie było opcji na spotkanie i przekonywanie go. Pamiętam, że branża miała do resortu zaadresowany istotny temat z kategorii „trudne”, a byłyśmy akurat z  Ireną w Ministerstwie Zdrowia na jakiejś konferencji. Zauważając idącego korytarzem ministra, Irena skwitowała „w moim wieku wszystko już wypada” i po prostu wstała i zastąpiła ministrowi drogę. Próbował uciekać, ale nie z Ireną takie numery.

Irena jest zawsze otwarta na argumenty, z każdym rozmawia partnersko, młoda duchem, towarzyska, zawsze rozbawi jakąś historią z dużą dawką humoru. Pozbawiona kompleksów, mówi wprost, „Nie bierze jeńców”, a równocześnie posiada głęboką pokorę osadzoną na dystansie do siebie i poczuciu własnej wartości. Kobieta silna, ma swój styl, dbająca o siebie i ludzi wokoło – dla mnie IDOLKA!

Michał Pilkiewicz – IQVIA – General Manager Ukraine, Adriatic & Baltic

„Kapsuła czasu”

Kapsuła czasu IGFP zawiera wiele bardzo ciekawych informacji na temat Izby oraz najdłużej urzędującej Pani Prezes Ireny Rej. Na pewno założyciele nie byli przesądni gdyż IGFP powstała w piątek 27 marca 1992 czyli w 13 tygodniu roku, dodatkowo był to rok przestępny, 29 marca następowała zmiana czasu z zimowego na letni, a wszystko odbywało się w okresie postu Wielkanocnego i tego dnia obchodzono Światowy Dzień Teatru. Tak więc zaczęli z przytupem i następne lata pokazały, że żadenej pracy się nie bali, a przesądy omijali!

Mało kto pamięta, na pewno Irena tak, bo Ona po prostu wie wszystko i zna wszystkich, że wtedy średnia pensja wynosiła 2 544 000 zł, emerytura 849 100 zł, inflacja 43%, tona węgla 40 zł, benzyna była 1,3 zł za litr, a pogoda nam zafundowała najgorętsze lato. Na świecie oczywiście doceniono tak ważny moment, jak powołanie IGFP i w tym samym roku latem nastąpiło w Polsce otwarcie pierwszej restauracji McDonald’s, aby pokazać firmom zagranicznym, że należy w Polsce inwestować i jest tam Izba, która się nimi zaopiekuje. Powstaje pierwsza telefonia komórkowa Centertel, aby Pani Prezes mogła się nie tylko spotykać ale także dzwonić. W Kijowie otwarto ambasadę USA i przyjęto Ukraińską flagę. Podpisano trakt z Maastricht powołujący do życia Unię Europejską, do której oczywiście wprowadziła nas Pani Prezes. Microsoft prezentuje Windows 3.1, aby pomóc Izbie w lepszej komunikacji z członkami oraz zasypywaniu ministerstw i urzędów merytorycznymi wnioskami i odpowiedziami.

Dzień powstania IGFP docenili też słuchacze na świecie. Na liście Billboard Hot 100 króluje Vanessa Williams „Safe the Best for Last”. Tak więc od tamtego czasu Pani Prezes pamięta o nas i w myśl zasady „Zachowaj najlepsze na koniec”, zaprasza na co roczne Wigilijne spotkania.

Ponieważ Pani Prezes ma zasadę, że małymi sprawami się nie zajmuje tylko interesują Ją sprawy duże, dobro jej członków i rozwój rynku farmaceutycznego, tak się przez te wszystkie lata spotykała, dzwoniła, organizowała cały rynek, że on wzrósł z 878 milionów zł w roku 1992 do 42,82 miliarda zł w roku 2022. O liczbie Ministrów Zdrowia z jakimi IGFP pracowała, o zielonych tablicach jakie kiedyś były, potem zniknęły i pojawiły się ponownie na samochodach, uzyskiwaniu letter of credit, sporach cenowych, zmianach marż, regulacji i wszystkim co się działo przez te lata w farmacji, kto nie wie może zapytać Panią Prezes!

Dr Wojciech Kuźmierkiewicz – w latach 1992 do 1997  Wiceminister Zdrowia i Opieki Społecznej, odpowiedzialny za sektor farmacji, był wiceprezesem Zarządu Polskiego Związku Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego oraz członkiem Rady Głównej Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan.

Irena Rej, szefująca od 30 lat, Izbie Gospodarczej Farmacja Polska, to człowiek instytucja. Sądzę, że dość powszechnie, kiedy mówimy  o opiniach w różnych kwestiach regulacji rynku farmaceutycznego, mówimy: a co na to Irena?

Moja współpraca z Ireną sięga właśnie 30 lat, najpierw jako urzędnika zajmującego się całością spraw farmacji, a w tym zwłaszcza nadzoru farmaceutycznego, a później jako członka zarządu organizacji zajmującej się problemami wytwórców leków.

To co najważniejsze było we współpracy z Ireną, to Jej jasne, głoszone konsekwentnie w różnych okolicznościach stanowisko w różnych sprawach. Ułatwiało to dyskusję, której wynikiem były dobre decyzje.

Maria Głowniak – zajmowała stanowisko Głównego Inspektora Farmaceutycznego, była również konsultantką do spraw prawa farmaceutycznego w Biurze Handlowym Polpharmy, oraz członkiem zarządu Naczelnej Rady Aptekarskiej.

„Współpracowaliśmy z Izbą od wczesnych lat 90 tych, gdy wszytko się tworzyło. Zanim powstały przepisy tak naprawdę wszystko było dozwolone. Tworzenie prawa porządkowało rynek. Potem dyskusje wokół reklamy co można, czego nie można, a co nie wypada.
Izba Gospodarcza Farmacja Polska zawsze reprezentowała biznes, toczyliśmy z Ireną konstruktywne dyskusje, czasami rozstrzygnięcia były bliżej tego, co oczekiwała nasza strona administracji farmaceutycznej, innym razem tego czego potrzebował biznes. Ważne, że współpracowaliśmy, a gdy były różnice, rozmawialiśmy i to dawało efekty. Izba i Pani Prezes spełniała od początku rolę integratora środowiska biznesowego w farmacji”

Profesor Andrzej Matyja – chirurg, profesor nauk medycznych, nauczyciel akademicki Uniwersytetu Jagiellońskiego, działacz samorządu lekarskiego, w latach 2018–2022 prezes Naczelnej Rady Lekarskiej

Sama Pani Prezes to nietuzinkowa osoba, kobieta-instytucja, a to, co zrobiła w ramach Izby, której przewodniczy od początku i nieprzerwanie od przeszło 30-tu lat, jest po prostu niezwykłe. Udało się Jej stworzyć organizację, będącą przykładem, że dialog społeczny jest nie tylko możliwy, ale i skuteczny – przecież Izba zrzesza firmy, które są dla siebie konkurencją. Zamiast jednak walczyć ze sobą stawiają na współpracę, negocjacje i kompromisy. I to wszystko na rzecz pacjenta, a nie własną korzyść. Szukają – wspólnie – najlepszych rozwiązań dla polskiej ochrony zdrowia.

Tego podejścia, poczucia wspólnoty i wzajemnego szacunku, wspierania się, “w imię wyższego dobra”, uczy nas od początku Prezes Rej. Ale proszę nie myśleć, że zawsze było łagodnie i kolorowo – o bezpardonowej postawie Pani Prezes przekonał się m.in. niejeden minister. W razie potrzeby potrafi być nieugięta, a na dodatek jest swego rodzaju kodeksem etyki, którego Izba nigdy nie miała, ale dzięki Niej widocznie nie potrzebowała.

WYWIAD UKAZAŁ SIĘ TAKŻE W WYDAWNICTWIE TERMEDIA:
https://www.termedia.pl/poz/Mamy-prosta-misje-to-walka-z-glupota-w-leczeniu-,52105.html

WYWIAD PROWADZIŁ: Andrzej Kochanek 4VALUE

Tag