25 lat temu powstała Izba Gospodarcza „FARMACJA POLSKA” (IGFP). Jest pierwszą i najdłużej działającą organizacją w branży farmaceutycznej, zrzeszającą podmioty gospodarcze prowadzące w Polsce działalność w zakresie wytwarzania, importu oraz obrotu produktami leczniczymi i wyrobami medycznymi. Zanim porozmawiamy o samej Izbie sięgnijmy do początków i przypomnijmy sobie czasy, w których wszystko się zaczęło. Zobaczmy zatem w jakim otoczeniu powstawała Izba i co ciekawego przyniósł nam rok 1992 w Polsce. W tym roku mieliśmy w Polsce trzech premierów: Jana Olszewskiego, Waldemara Pawlaka i Hannę Suchocką. Wprowadzono jednolity podatek dochodowy od osób fizycznych, sejm uznał stan wojenny za nielegalny, ostatnia jednostka wojsk radzieckich opuściła Polskę. Uchwalono Małą Konstytucję i po raz pierwszy zagrała Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy.
W marcu 1992 roku zarejestrowano Izbę Gospodarczą „FARMACJA POLSKA”. Od początku z Izbą nierozerwalnie związana jest jej współzałożycielka i wieloletnia Prezes – Pani Irena Rej. Rozmawiamy w biurze Izby, które także jest już jej siedzibą prawie od 20 lat.
Andrzej Kochanek (AK): Witam Pani Ireno, gratuluję jubileuszu. 25 lat to z jednej strony ogrom czasu, z drugiej wydaje się być zaledwie chwilą. Skąd wzięła się w owym czasie idea – pomysł na stworzenie pierwszej takiej organizacji na rynku farmaceutycznym tj. Izby Gospodarczej „FARMACJA POLSKA”
Irena Rej (IR): Izba powstała tak naprawdę gdy rozpoczęła się faktyczna zmiana ustrojowa Zaczęła się prywatyzacja przemysłu, uwalnianie rynku aptecznego tj. wykup i prywatyzacja aptek. Pojawiły się także nowe prywatne spółki dystrybuujące leki, obok od dawna funkcjonujących Cefarmów. Trzeba było pilnie wypracować nowe regulacje, nikt nie miał gotowych rozwiązań. Patrząc z perspektywy dzisiejszych czasów to nasze problemy były czasami komiczne np. powstał przepis, że hurtownia nie może być mniejsza niż 300 metrów, a myśmy wszyscy protestowali, „jakie trzysta metrów, a co to – na stu nam nie wystarczy?!” Byliśmy jak dziecko, które się uczy chodzić, myśmy się też uczyli, a ponieważ trudno było się porozumieć co do różnych koncepcji, powstała potrzeba utworzenia organizacji, która mówiłaby w imieniu całego środowiska.
AK: Jak doszło do formalnego powołania Izby?
IR: Nasze pierwsze spotkania historyczne odbywały się w Alejach Ujazdowskich, w tym pałacyku, w gdzie mieściła się Apteka Büchnera, która jako pierwsza prowadziła import leków z zagranicy i. Tam, obradowaliśmy jeszcze jako nieformalny, tajny zespół, z którego powstała grupa inicjatywna, która zdecydowała o formalnym powołaniu i zarejestrowaniu Izby. Trzeba było złożyć wniosek do sądu, jednak aby mieć status ogólnokrajowy, w owym czasie potrzebnych było minimum 100 członków. Przy mniejszej ilość zrzeszonych firm mogliśmy się zarejestrować tylko jako Izba Warszawska. Jednak nie chcieliśmy zostawić osób z różnych miejsc Polski samych sobie, a ponadto uważaliśmy, ze gdy będziemy mieć reprezentację ogólnopolską, da to większą siłę Izbie. Skorzystaliśmy z faktu, że właśnie były organizowane targi farmaceutyczne „Farmacja dla pacjenta” w Pałacu Kultury. Wtedy to było duże wydarzenie. Dzięki gościnności organizatorów dostaliśmy salę, zorganizowaliśmy Zjazd założycielski, na które przyszło 106 firm, które zostały członkami założycielami. Mieliśmy więc już powyżej setki firm, wybraliśmy w głosowaniu Zarząd, a Zarząd miał się już sam ukonstytuować i tak powstała Izba.
AK: Właśnie, słyszałem anegdotę, o wywiadzie udzielonym przed ostatecznym głosowaniem?
IR: Tak, jeden z wybranych kandydatów do Zarządu, gdy jeszcze nie skończyło się Walne, zaprosił osoby z telewizji i udzielił wywiadu jako Prezes właśnie powołanej Izby, tyle że to było przed ostatecznymi wyborami. Następnie odbyły się wybory i Prezesem wybrano mnie, więc były małe zawirowania ale zakończyły się pozytywnie. Natomiast podczas pierwszej wizyty w Ministerstwie Zdrowia, i przedstawieniu Zarządu Izby, świętej pamięci Wiesiek Pokorowski, na zapewnienie ministra, że będzie nam w tej działalności pomagał odpowiedział „Panie Ministrze ależ broń Boże niech nam Pan nie pomaga, niech nam Pan tylko nie przeszkadza”. I tak to się zaczęło.
AK: Rozumiem, że Izba z racji tego, że potrzebowała minimum 100 członków była od początku
jest do dzisiaj taką interdyscyplinarną organizacją zrzeszająca różne obszary środowiska farmaceutycznego?
IR: Tak, dokładnie. Od początku byli w niej producenci, aptekarze i dystrybutorzy. Jako FARMACJA POLSKA od samego początku postawiliśmy na formę samorządu gospodarczego reprezentującego całą branżę farmaceutyczną. Należeliśmy, choć krótko, do Krajowej Izby Gospodarczej, która miała w owych czasach właściwe umocowania prawne. Rozstaliśmy się z nią dość szybko, po burzliwej dyskusji, której powodem były w owym czasie opóźnienia w refundacji leków od wojewodów, dochodzące do 3 miesięcy. Chcieliśmy aby Krajowa Rada poparła nas w przesunięciu płacenia podatków od tych faktur, których wojewodowie nie płacili (bo nie dość, że aptekarze nie uzyskali od wojewodów pieniędzy za sprzedane pacjentom leki, to musieli od tych faktur odprowadzić podatki). Więc zadałam pytanie do przewodniczącego, „czy wystąpi Pan z poparciem naszej sprawy?”. Usłyszałam „nie” – więc mówię „no dobrze to ja wystąpię – ale z Krajowej Izby” i w ten sposób się wypisaliśmy.
AK: Jakie były przełomowe momenty w działaniach Izby?
IR: Niewątpliwie w każdym okresie były ważne sprawy, a zawsze wychodziliśmy i wychodzimy
z założenia, że nic nie zostawiamy bez odpowiedniego działania. Na pewno trudny ale też ciekawy był początek tworzenia prawa farmaceutycznego. Potem dużym wyzwaniem był okres przedakcesyjny i przygotowanie wejścia do Unii. Tutaj sprawą nadrzędną była właściwa interpretacja dyrektyw unijnych, co z resztą do dzisiaj sprawia kłopoty patrząc na ostatnie wdrożenie przepisów związanych z DPD (Dobra Praktyka Dystrybucyjna). Na pewno dużym przełomem był rok 2012 i wprowadzenie „Ustawy o refundacji leków, środków spożywczych specjalnego przeznaczenia żywieniowego oraz wyrobów medycznych” tzw. ustawy refundacyjnej, która wywołała pierwszy od 20 lat prawdziwy kryzys w branży, pokazała też co się dzieję, gdy traci się z pola widzenia partnerstwo między władzą, a reprezentacją środowiska. Obecnie także stoimy przez sekwencją wielu zmian w otoczeniu prawnym i jest to duże wyzwanie dla wszystkich stron.
AK: W jakich czasach najlepiej pracowało się w Izbie?
IR: Początek to były czasy pionierskie, uczyły się obie strony i wypracowywały to co na końcu było prawem. Były dobre okresy tak w czasach rządów prawicy jaki i SLD, gdy mieliśmy naprawdę zaangażowanych parlamentarzystów, którzy znali problemy branży, bo byli lekarzami lub działali w tym otoczeniu. Pamiętam już nieżyjącego Władysława Szkopa, lekarza, który przychodził tak przygotowany na komisję, że odpowiadał na pytania, na które nie potrafili odpowiedzieć przedstawiciele ministerstwa czy nawet inspektoratu oraz niezwykle dynamiczną
i oddaną sprawom zdrowia publicznego posłankę Komisji Zdrowia Marię Gajecką – Bożek. Takich parlamentarzystów było wielu, dziś jest dużo trudniej.
AK: Kto wspierał Panią w prowadzeniu Izby przez te lata?
IR: Pracuje praktycznie cały czas z tą samą załogą, a kadrę mieliśmy zawsze na najwyższym poziomie. I tak najpierw dyrektorem Izby była Wanda Malinowska zanim odeszła na emeryturę choć współpracuje jeszcze z nami, bo działa w Gazecie Farmaceutycznej, potem drugim dyrektorem była Ela Delimat, która całe życie przepracowała w Centrali Farmaceutycznej Cefarm. Obecnie jest Dorota Duliban, która wiadomo, przez 6 lat sprawowała funkcję Głównego Inspektora Farmaceutycznego. Natomiast co chciałam tutaj podkreślić, że mamy bardzo dobrą współpracę z prawnikami. Wszyscy pracują dla nas non-profit, bo widzą, że warto pracować nad tworzeniem dobrego prawa i edukowaniem wszystkich uczestników rozmów. Działają poprzez wspieranie i edukowanie drugiej strony, co umożliwia często wychodzenie z różnych patów. Może warto wymienić, pracujemy z kancelarią Kasi Czyżewskiej, z Pauliną Kieszkowską i jej kancelarią KRK, pracujemy z WBK z Juliuszem Krzyżanowskim i Pawłem Hinczem oraz Moniką Duszyńską. Często wspiera nas także w opracowaniach IMS Health i Pharma Expert. Trzeba także dodać, że współpracujemy z wszystkimi pozostałymi organizacjami branży farmaceutycznej.
AK: Co było i jest istotne w działaniach Izby?
IR: Od początku mieliśmy duży zaszczyt ale także satysfakcję współpracując z Panią Premier H. Suchocką, która w tym czasie była posłanka i Przewodniczącą Komisji pracującej nad pierwszym prawem farmaceutycznym. Spotykały nas różne trudne sytuacje jednak zawsze konstruktywny dialog pozwalał na rozwiązywanie problemów, które czasami wydawały się barierą nie do pokonania. Tutaj chciałam dodać, że warto pamiętać, że nasza branża jest obwarowana tyloma obostrzeniami, że tego nie da się właściwie porównać do żadnej innej. Ostrożnie podchodzę do obszernych opracowań i analiz rynku, ponieważ szybko tracą na aktualności i niewielu tak naprawdę jest w stanie je przeczytać. Uważam, że warto jest nauczyć się mówić i pisać o tej naszej branży w sposób prosty i zrozumiały. Weźmy pod uwagę, że urzędnicy, którzy przychodzą do ministerstwa mają różne wykształcenie, ale na ogół jest to ich pierwsza albo druga praca i stopień znajomości problemów jakie ma branża jest umiarkowany. Dyskusja jest więc procesem odkrywania i poznawania swoich racji. Dlatego staramy się w Izbie komunikować i pisać te wszystkie pisma tak aby nie naruszać niczyjej godności. Stosujemy politykę spokojnego relacjonowania faktów i wskazywania na rzeczy ważne z uzasadnieniem dlaczego warto się nimi zająć.
AK: Co Pani obserwuje w obecnym podejściu do tworzenia prawa?
IR: Niepokoi mnie coraz mniejszy zakres dobrych konsultacji ze środowiskiem, rosnąca biurokracja i ilość zmian wprowadzanych w krótkim czasie. Z kolei zbyt sankcyjne podejście do tworzenia i interpretowania prawa prowadzi do nadinterpretacji, wynaturzeń i nadmiarowych zaostrzeń, które skutkują irracjonalnymi interpretacjami, dużymi kosztami i de facto pewną karykaturą działań. Wspomniane DPD. Z interpretacji dyrektyw unijnych wyszły nam np. słynne toalety w hurtowni. Niektóre hurtownie kuły 15 m betonu aby doprowadzić toaletę do wnętrza, co de facto powoduje większe zagrożenie skażeniem i obniża bezpieczeństwo. Innym przykładem są tu ściany składziku np. na produkty wstrzymane, które miały być do sufitu, a do sufit w takiej hurtowni to jest 12-15 metrów. Na końcu strażak jeszcze powiedział, że jak już, to ścianki powinny być ogniotrwałe. I ma Pan 15 metrów kanału, który nie wiadomo czemu służy, a do tego jeszcze jest niebezpieczny. Pan Minister zabrany do jednej takiej hurtowni dopiero zrozumiał bezsens takich zapisów. Na szczęście udało się porozumieć w tej sprawie i wypracować rozsądne podejście dzięki dobrej współpracy z Głównym Inspektorem Farmaceutycznym i Ministrem Zdrowia
AK: Jakie są obecne problemy branży?
IR: W tym roku czekają nas duże zmiany w prawie farmaceutycznym. Dzisiaj toczą się burzliwe rozmowy w sprawie stworzenia w Polsce systemu weryfikacji autentyczności leków znajdujących się w legalnym łańcuchu dystrybucji i powołania narodowej organizacji koordynującej te działania. Pracujemy nad zmianą podejścia Ministerstwa Zdrowia do potężnego projektu jakim jest raportowanie szczegółowych danych rynkowych do Zintegrowanego Systemu Monitorowania Obrotu Produktami Leczniczymi. Zakres tych danych, częstotliwość przesyłanych informacji rozległość przekracza zdrowy rozsądek. Każdy chce zbierać jakieś dane, bez planu co z nim będzie w stanie zrobić, a koszty są ogromne. Pokazałam w ministerstwie pliki ponad 20 000 faktur sprzedaży wystawiane przez jednego dystrybutora w ciągu tylko jednego dnia. Ilość tych danych przerasta wyobrażenie i jak się domyślam możliwości ministerstwa. Dodatkowo przepisy z jednej strony wstrzymały dotychczasowe raportowanie do Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, z drugiej wprowadziły obowiązek szczegółowego raportowania w nowej formie do systemu, który nie był gotowy. Wchodzimy w raportowanie wszystkich ok. 25 tysięcy produktów w dwóch trzech dawkach i postaciach, bez żadnego merytorycznego uzasadnienia, a dla przypomnienia celem wprowadzenia ZSMOPL, jak czytamy w uzasadnieniu było” zapewnienie stałego dostępu do ważnych produktów leczniczych, których brak może spowodować trwałe i niekorzystne następstwa zdrowotne”.
Chodzi również o to, że równocześnie zmieniamy przepisy w tylu miejscach, że nie ma w tym żadnej konsekwencji ani logiki, a w tym całym bałaganie jest jeszcze pacjent, który chciałby się czuć bezpiecznie i nie martwić się np. że jego lek, który bierze po przeszczepie, wczoraj kosztował 3,20, a dziś 300 pln, bo całe zarządzanie lekiem opiera się na manewrowaniu limitem. Nie wolno takich rzeczy robić, trzeba to konsultować. Firma może obniżyć cenę ale pacjent wcale nie zapłaci mniej, pomijając fakt, że przestawianie pacjentów na inne leki tylko z powodu limitów jest w wielu przypadkach ryzykowne i nieetyczne. A co jeżeli np. po trzeciej zmianie leku wystąpią skutki uboczne? Kto odpowie za taką sytuacje? I która zmiana właściwie wywołała ten skutek, ostatnia czy poprzednie?
AK: Co można powiedzieć przedstawicielom władz po doświadczeniach tych 25 lat?
IR: Że warto rozmawiać, nikt nie jest w stanie wszystkiego wiedzieć i przewidzieć wszystkich konsekwencji. Warto więc wszystkie zmiany z nami konsultować. Czy trzeba się z nami we wszystkim zgadzać? Oczywiście, że nie ale dialog pozwala uniknąć wielu błędów. Pamiętajmy też, że to nie jest jakiś wyścig między przedstawicielami władzy czy środowiskiem, pośrodku jest odpowiedzialność za pacjenta, którym może być każdy z nas. Dziś nie podoba mi się to co się dzieje, uważam że były gorsze czasy ekonomicznie, a jednak mogliśmy pacjentowi zaoferować więcej możliwości niż dzisiaj w wielu przypadkach.
AK: Jak Pani postrzega środowisko farmaceutyczne po ostatnich zmianach?
IR: Środowisko się mocno rozwarstwiło, pokazał to zwłaszcza proces rozmów wokół ustawy refundacyjnej wprowadzonej w 2012 roku. Zupełnie inne interesy reprezentowało środowisko aptekarzy, dystrybutorów i producentów. Powoduje to generalnie niejednoznaczne postrzeganie środowiska, a przez to mniejszą skuteczność. Od tego czasu podziały jeszcze bardziej się pogłębiły.
AK: Minęło 25 lat, sam przez pewien czas działałem w Zarządzie Izby i wiem, z jaką stałą dużą energią i zaangażowaniem podchodzi Pani do wszystkich spraw. Skąd Pani bierze taką siłę do działania?
IR: O, wie Pan to chyba wrodzone. Urodziłam się w czasie wojny i nie miałam łatwego życia. I pewnie w myśl zasady „Co Cie nie zabije to Cię wzmocni”, właśnie takiego wzmocnienia doznałam. Ponadto w rodzinie miałam zawsze dobre wzorce społecznikowskie, zawsze byłam wśród ludzi i z ludźmi, ponadto wydaje mi się, że łatwo przychodzą mi takie rzeczy organizacyjne.
AK: Proszę powiedzieć czytelnikom, co lubi robić Irena Rej jak nie pracuje?
IR: Generalnie lubię teatr i kino, staram się chodzić raz w miesiącu. Książki zwykle czytam dwie równolegle. Ponadto uwielbiam gotować, bo w tym nikt mi nie przeszkadza i mogę robić to co chcę. Odpoczywam najchętniej u siebie pod Warszawą, a moje ulubione kierunki wakacyjne to Włochy i Słowenia, dla mnie bardzo podobne kulturowo.
AK: Rynek się zmienia, przez Izbę także przewinęło się wiele osób, czy te osoby potem do Państwa wracają, jakoś podtrzymują kontakt?
IR: Obserwuję to w okresie Świąt Bożego Narodzenia, bo co roku wiele osób, które z nami współpracowały z każdej w zasadzie strony, zapraszamy na grudniowe spotkanie wigilijne. Muszę powiedzieć, że każdy wraca z dużym sentymentem. Jest to okazja do dyskusji o tym co było i co jest najważniejsze dzisiaj. Tutaj chciałabym podziękować wszystkim, którzy przez lata nas wspierali. Naszym firmom członkom Izby, wszystkim osobom, które z nami obecnie pracują lub współpracowały w przeszłości, osobom z administracji państwowej oraz innym organizacjom i firmom, z którymi stale współpracujemy.
AK: Czego życzyć Pani i Izbie na najbliższy okres do następnego jubileuszu?
IR: Przede wszystkim pracy w otoczeniu mądrych ludzi. Aby Izba nadal była dobrze postrzegana i szanowana, aby ludzie nas cenili i wykazywali trochę więcej ochoty do współpracy, bo bez nich nie będziemy skuteczni. Jest wiele specjalistycznych obszarów których musimy się nauczyć od firm, aby dobrze je reprezentować.
AK: Pani Prezes, dziękuję serdecznie za wywiad i miłą rozmowę. Oczywiście życzę zdrowia, dalszego rozwoju Izby i kolejnych wielu sukcesów … i umawiamy się na następną okrągłą rocznicę Izby.
Z Panią Prezes Ireną Rej Rozmawiał Andrzej Kochanek Dyrektor Generalny 4Value Business Consulting.
Artykuł ukazał się w czasopiśmie “Pharmaceutical Representative”Zamów Projekt!